Bóg pamięta, że jesteśmy prochem – jakie to pocieszające. To jakby wiedzieć, że przed kimś można się całkowicie odsłonić, być sobą w zupełnym zaufaniu. Nazwać swój grzech grzechem bez wahania, bez udawania, ale i bez obawy, że to sprowadzi na nas nieszczęście, odrzucenie, samotność.
To, co Bóg o nas wie, nie jest bynajmniej jakąś zachętą do pobłażliwości. Przeciwnie. Jeszcze wyraźniej dostrzegamy, jak dalecy jesteśmy od Jego marzeń. Ale to zło nas nie paraliżuje – spodziewamy się przebaczenia, możliwości pokuty, pokoju, który płynie z doświadczenia, że jesteśmy kochani.
Dodaj swój komentarz »