Bóg żyje wśród nas. Mieszka w naszych sercach, odwiedzamy Go w zbudowanych tu świątyniach, chodzi naszymi ulicami, Jego wizerunki są w naszych domach, pod Jego znakiem chowamy naszych zmarłych. Można powiedzieć: jesteśmy przyzwyczajeni. Do tej obecności, rytmu świąt, sakramentów wpisanych w nasze śluby i pogrzeby. Czy to dlatego tak trudno nam uwierzyć w Jego łaskę? Czy to dlatego – jak u ludzi w Nazarecie – budzi się w nas coś na kształt gniewu, kiedy głosi się nam Boga, który „ubogim niesie dobrą nowinę, więźniom głosi wolność, a niewidomym przejrzenie”, „uciśnionych odsyła wolnych”, obwołuje „rok łaski”?
Oczywiście, w cuda nawet wierzymy, ale to prawda: Syryjczyk Naaman mieszka daleko, zaś blisko nas – wielu trędowatych. Czytamy: „oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione” – słuchali uważnie, może spodziewali się jakiegoś nadzwyczajnego działania… Zaraz potem jednak patrzyli, jak się oddala. Czy to znajomy obrazek? Czy ta łatwość przechodzenia od – nazwijmy to, „życzliwego zainteresowania” Bożymi sprawami do „gniewnego rozczarowania” Nim i wiarą nie mówi czegoś ważnego o nas?
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.