Jezus polecił nam stawać się jak dzieci, byśmy mogli wejść do królestwa niebieskiego. A jednak w dzisiejszej Ewangelii przestrzega, że to dziecięctwo nie może przejawiać się w kapryśności, przekorze i marudzeniu.
Jacy więc mamy być jako dzieci?
Przede wszystkim mamy uznać naszą całkowitą zależność od Ojca. Dziecko widzi swoje ograniczenia i spokojnie je przyjmuje. Swoje słabości i bezradność, którą dostrzega w wielu sprawach, nie wpędzają go w depresję i nie wpływają na to, że postrzega siebie negatywnie. Dziecko się zgadza na bycie słabym i ułomnym, gdyż wie, że obok jest Ktoś mocniejszy i potężniejszy, Kto zawsze pospieszy z pomocą i wspomożeniem. Znając zaś swoje słabości, z wielką ufnością pozwala się pouczać „w tym, co pożyteczne” i kierować „na drodze, którą kroczy”.
Dorosłym taka zgoda na bycie pouczanym i kierowanym przychodzi z trudem. Mają przecież swój rozum, zdobyli wykształcenie i niemałe doświadczenie, więc z pewnością sami dadzą sobie radę i sami rozwiążą problemy, z którymi się borykają. Nic to, że przy tym męczą się, że często złoszczą, pełni wewnętrznego strachu, co będzie, jak sobie nie poradzą, i jak wypadną w oczach innych ludzi. Wolą płacić taką cenę, niż oddać swoje życie – jak dzieci – w ręce kogoś Innego.
A Pan Bóg mówi jasno – bez tego poddania w sercu człowieka nie będzie pokoju, a w jego działaniach zawsze będzie niesprawiedliwość. Realnie patrząc, to poddanie oznacza zważanie na Boże przykazania i rozmyślanie nad Bożym prawem.
Łatwo napisać: „zważać na przykazania”. A tymczasem kłamiąc można pomóc córce, oszukując można uratować brata, wynosząc co nieco z zakładu pracy można ułatwić sobie egzystencję, nieskromnie żartując można być duszą towarzystwa, stawiając na pierwszym miejscu rozmaite bożki można uznać, że życie ma swój cel. Można plotkować i obmawiać innych pod płaszczykiem "zatroskania" o nich, albo beztrosko flirtować na czacie nie widząc w tym zdrady współmałżonka. Można drugiego człowieka traktować przedmiotowo, byleby zaspokoić swoje pragnienia.
Nie jest łatwo być dorosłym i uważać Pana Boga za swojego Ojca, który bezgranicznie kocha. Zwłaszcza gdy trzeba zmierzyć się z wymaganiami tej Miłości. Ale właśnie te wymagania najlepiej weryfikują nasze przekonanie o byciu dzieckiem Boga. Tylko one pokazują, ile w nas pewnego siebie dorosłego, a ile ufającego Ojcu dziecka.
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Przeczytaj komentarze | 4 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
"A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”.
Mt 11,16-19
W dzisiejszej Ewangelii dostrzegam różnorodność zdarzeń przez jakie Bóg prowadzi człowieka. Wobec czego nie sądźmy, jedni drugich, bo niezbadane są Boże drogi i nie do wyśledzenia jego ścieżki.
Dlatego potrzebna jest prostota dziecka, które płacze z płaczącymi,tańczy z tańczącymi. Potrzeba właśnie tej zgody na przyjęcie czegoś, co może jest w tej chwili dla nas trudne i niezrozumiałe.
STRACH, NIEPOKÓJ, coraz większe OBAWY.
Oddanie się pod OPIEKĘ OJCA, WIARA w jego moc i siłę i obecność... łatwiej się żyje.
Cóż sami możemy?
Nigdy się na Tobie nie zawiodłam, a ludzie??? Sam wiesz, jacy jesteśmy skłonni do upadków... a potem co? niepokój... rozczarowanie... i "jak trwoga, to do Boga"...
...zawsze czekasz, zawsze przygarniesz, tylko po co się daję zwodzić fałszywym prorokom, których nie brakuje w dzisiejszym świecie...
Panie Boże, wszystko co mam jest od Ciebie, to jest Twoje, nie moje... Moja jest Miłość do Ciebie i Nadzieja, że będziesz znał moje imię, gdy stanę przed Tobą...
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.