Co mam na myśli, gdy życzę komuś szczęścia? Jak rozumiem szczęście? Czego tak naprawdę życzę? Powodzenia w pracy? Pieniędzy? Bycia kochanym, lubianym i szanowanym przez innych? Niekoniecznie to, co dla mnie jest szczęściem, jest nim również dla kogoś innego. Pragnę szczęścia, szukam go, tęsknię za nim, jak każdy człowiek. A jeśli już go doświadczam to na bardzo krótko, w sposób ulotny i niedoskonały. Bo szukam nie tam, gdzie jest prawdziwe jego źródło. Wciąż ważne są dla mnie pochwały, akceptacja, docenienie, mimo iż wiem, że nie na długo radują, że przemijają po pierwszym uniesieniu.
Dlaczego nie czuję szczęścia na myśl, że Bóg jest stale przy mnie, zwraca ku mnie swe oblicze, że obdarza mnie pokojem i swoją łaską? Dlaczego nie cieszę się faktem bycia Jego dzieckiem? Pasterze ze spotkania z małym Jezusem, wracali wielbiąc i wysławiając Boga. Czy mogli wtedy nie odczuwać szczęścia? To zapatrzenie w siebie samą, zbytnie skupianie się na sobie nie pozwala zachwycić się Bogiem, Jego obecnością, Jego miłością. Jest przeszkodą w miłowaniu Boga. Dlatego to, co dla mnie jest szczęściem pryska, jak mydlana bańka. Popadam znów w smutek i przygnębienie. I wciąż powraca pytanie: Co mam na myśli, gdy życzę komuś szczęścia?
Przeczytaj komentarze | 6 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
dlaczego to mi nie wystarcza?..bo tak mnie Pan Bóg stworzył,abym czuła,doświadczała,zdobywała,pragnęła,rozwijała się ,była darem dla człowieka,i przyjmowała dar człowieczeństwa i bliskości drugiego człowieka..wychwalać Jego oblicze będę TAM...tutaj mam przeżyć swoje życie...dotykając rożnych stanów,różnych uczuć,różnych pragnień...do modlitwy nieustannej sa klauzurowe zakony...normalny świecki,ma chyba bardziej poświecić się człowiekowi (oczywiście oddając Bogu co boskie)
nie jest dobrze,gdy zakonnica próbuje żyć jak mężatka...a mężatka,jak zakonnica---może jednak faktycznie za dużo tu moralizowania
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.