Od owego wieczoru kwietniowego sprzed pięciu lat określenie „odszedł do domu Ojca” powoli zadomawia się w naszym języku i myśleniu. Przynajmniej w kaznodziejstwie. W życiu prywatnym, naszym postrzeganiu świata pewnie z oporami. Bo gdy mowa o przyszłości, o tym najważniejszym wydarzeniu, do którego przygotowujemy się całe życie, to rzadko komu tam się spieszy. Każdy podobno ma czas. Jakoś nie widać ustawiających się w kolejce, z utęsknieniem czekających aż drzwi się otworzą.
A przecież to czekanie, ta tęsknota, to pragnienie zobaczenia twarzą w twarz, ta nieprzeparta chęć włączenia się w niebiańskie Alleluja zbawionych, jest w jakimś sensie sprawdzianem. Naszej miłości do Boga. Tego, co tak często deklarujemy, czym się chlubimy.
Czym jest miłość bez tęsknoty? Można kochać i zadowalać się widzeniem jakby w zwierciadle? Wreszcie po co pytać o drogę, skoro celem wędrówki nie jesteśmy zainteresowani? Bez odpowiedzi na te trzy pytania nie ma prawdziwej na postawione dziś przez Jezusa. „Wierzycie w Boga?”
Czytania mszalne rozważaks. Włodzimierz Lewandowski
Przeczytaj komentarze | 2 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Nie martwmy się o nagrodę po smierci bo ta zależy od jakości naszego życia tutaj.
Tęskonota za niebem powinna determinować nasze życie tutaj na ziemi.
Nie wystarczy tylko tęknić i o tym mówić lub mauczać.
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.