Miał obsługiwać stoły, by inni nie zaniedbali słowa Bożego. Posłudze towarzyszyły znaki i cuda. Nie dziwi. Nakarmić tylu ludzi, dzielić jałmużną jak Pan chlebem na pustyni, nalać z próżnego. Moc słowa wzburzyła przeciwników czy zwykła ludzka zazdrość? Bo potrafił coś, co innym nie wychodziło.
Można domyślać się, co działo się w jego sercu. Przecież wobec fałszywych oskarżeń nie można przejść obojętnie. Nie spłyną po człowieku jak przysłowiowa woda po kaczce. Zresztą… Czy obojętnością można wykreować twarz, podobną do oblicza anioła?
Skąd on to ma? – pytamy jak niegdyś mieszkańcy Nazaretu, gdy patrzyli na rozpoczynającego działalność publiczną Jezusa. Pytamy nie tyle w obliczu cudów i mądrości, z jaką przemawiał. Pytamy widząc podobieństwo do owego czwartego męża, towarzyszącego trzem młodzieńcom w rozpalonym piecu. Do owych trzech, którzy przyszli w gościnę do Abrahama. Skąd zatem?
Uwierzył w tego, którego Ojciec posłał… Bardziej niż o ziemski troszczył się o pokarm trwający na wieki… Żył słowem pochodzącym z ust Bożych… Jego doradcami były Boże ustawy… Wybrał drogę prawdy… Zapewne wszystko razem wzięte. Bo nie stanie się podobnym do oblicza anioła, nie zobaczą twarzy miłosiernego Ojca w kimś, kto z Bożej spiżarni wybiera tylko to, co mu smakuje.
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.