Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą. Iz 49
Męka Jezusa, tym bardziej straszniejsza i boleśniejsza, że poprzedzona zdradą najbliższych, osamotnieniem i opuszczeniem, może wydawać się daremna. Zwłaszcza, że zawiedli ci, którzy spędzali z Nim najwięcej czasu, najbliżsi, wybrani przez Niego uczniowie, którym ufał najbardziej. Jezus, choć wie o zdradzie Judasza i o tym, że Piotr się Go zaprze, ani na moment nie przestaje kochać. Nie obraża się na swoich zdrajców, nie zamyka się w sobie i nie ubolewa nad swoją dolą. Posłuszny woli Ojca wypełni wszystko do końca. Tak mocno, jak ukochał człowieka, tak samo pragnie wybaczyć.
I wybacza nadal… Każdy mój grzech, każde nieposłuszeństwo, egoizm, pycha, to zdrada mojego Pana. I choć nieczęsto patrzę na moje zło w taki sposób, to jednak każde, nawet to najmniejsze rani Jezusa. Jak odnoszę się do tych zranień? Czy tak, jak Piotr żałuję i płaczę, bo zawiodłam Tego, który mnie ukochał do końca? Czy raczej, jak Judasz nie proszę o wybaczenie, bo wątpię w Boże miłosierdzie? A może jeszcze inaczej, tłumaczę swój grzech nie widząc, jak bardzo ranię wciąż Boga?
Czytania mszalne rozważa Aleksandra Kozak
barejkodesign
03/14 "Golgota" - Bezsenna Noc Symfonicznie
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.