„Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi”.
Czytam i... Cóż powiedzieć. Przywykłem do myślenia, że świat to „oni”. Ci wszyscy niewierzący, ateiści, deiści i ci, o których wiadomo, że Boga mają za nic. Ale... Tak mi się czasem wydaje, że linia podziału między „nami” i „onymi” nie jest taka prosta, jak myślałem.
Spotykałem się czasem wśród „onych” ze szczerym umiłowaniem dobra i prawdy. Może „oni” kochaliby Jezusa i Jego przykazania, gdyby nie byli tak przez „nas” poranieni. A spotykam i takich „nas”, którzy chyba też Boga mają za nic. To znaczy Boga prawdziwego. Na Jego miejscu postawili różne bożki. Ze swoją świętą racją na czele... Tak, to smutne, ci, których uważa się za prawdziwych proroków, tacy „swoi”, potrafią „onych” gorąco nienawidzić, przypisując im wszelakie podłości....
Kto więc jest bratem, a kto światem? Obawiam się, że problem jest jeszcze trudniejszy. Mógłbym przecież zapytać jeszcze, ile we mnie jest człowieka Bożego, a ile bycia „światem”...
Modlitwa
Duchu Święty, nie daj mi się pogubić. Nie proszę, byś jakoś cudownie sprawił, że przestanę grzeszyć. Przecież jestem wolny i wszelkie decyzje, także te przeciwko Bogu, zależą ode mnie. Proszę Cię o odwagę i mądrość, bym umiał rozróżniać co jest hołdowaniem zasadom proponowanym przez świat, a co pochodzi od Ciebie.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.