Ten, który jest z nami „na zawsze”. Bóg wierny, który nie porzuci, nie zdradzi, nie wystawi. Nasz strach przed Nim, niepewność co do swoich losów – bo a nuż zechcemy się wycofać, stwierdzimy, że nie warto… A przecież nosimy w sercu to samo pragnienie: wierności, doświadczenia pełni, czerpania z życia pełnymi garściami. Wcale nie chcemy namiastek, krzywimy się na rozmaite erzace, zdrapujemy pozłotę, podważamy, kwestionujemy. Sprawdzamy.
Tylko Boga traktujemy inaczej. Skreślamy bez zastanowienia, nie pytając o nic, niczego nie oczekując. Zakładamy z góry rozczarowanie, nasiąknęliśmy niechęcią, niewiarą. „Cokolwiek masz do powiedzenia, posłuchamy innym razem”. Potrzebować kogoś – to przegrana. Ufać komuś – to naiwność. Więc nie potrzebujemy i nie ufamy. Dziwimy się tylko po fakcie, że tak łatwo daliśmy się omotać temu, co nas ostatecznie wystawiło do wiatru; że goniąc za niezależnością, daliśmy się schwytać w niewolę. Że próbując żyć – czujemy tylko gorzki smak.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.