W życiu każdego człowieka przychodzi moment, gdy wszystko się rozsypuje. Plany, marzenia, zamierzenia. Człowiek zostaje całkowicie sam, mocno doświadczając własnej niemocy, bezradności.
Bardzo często takiego stanu doświadczają rodzice, gdy dzieci odchodzą z domu, często wybierając zupełnie obce drogi, schodząc na manowce i bezdroża. Nie pomagają rozmowy. Nie widać owoców nowenn i modlitw. Nic się nie zmienia, a często jest coraz gorzej.
W tym trudnym czasie łatwo wpaść w zniechęcenie, depresję, smutek. Można pomstować na los, na Pana Boga. Można w nieskończoność oskarżać siebie, współmałżonka i innych ludzi. Można, zacisnąwszy zęby, miotać się i wysilać, by pojawiły się oczekiwane zmiany.
A można też zatrzymać się i oddać wszystko w miłujące ręce Ojca.
Bóg ma moc, by wskrzesić umarłych, tym bardziej można Mu zaufać, że zbłąkane owce sprowadzi do owczarni.
Jego obietnice są godne wiary, ale ich spełnienie domaga się zaufania i otwartości na nieskończoną Bożą inwencję: nie każdy potrafi w małym Niemowlęciu dostrzec Zbawiciela.
W ostatnim dniu starego roku Święta Rodzina pokazuje, jak cenna w oczach Boga jest cierpliwa, spokojna krzątanina i wypełnianie Bożego Prawa. Dzień po dniu, godzina po godzinie, z coraz większą wiarą, nadzieją i miłością – tak dokonuje się ludzkie uświęcenie.
„Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5,7).
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.