Czy nie tak powinien wyglądać idealny świat? Czy smutni nie powinni w nim być pocieszeni, ubodzy obdarowani, pragnący sprawiedliwości nasyceni i tak dalej, i tak dalej? Skąd więc ten sceptycyzm w nas, rok po roku słuchających błogosławieństw? Nie słuchamy z wypiekami na twarzy, bo nie tęsknimy za tym? Tęsknimy, ale realizacja… I dlaczego sceny z Apokalipsy – ci wszyscy wyśpiewujący chwałę, bijący pokłony – wydają nam się tak statyczne, tak odległe od naszych pragnień?
Te dwie sceny – tekst o chwale niebieskiej i błogosławieństwach – nałożone na siebie zyskać mogą głębię, na nowo do nas przemówić. Jak bowiem dziękuje ten, który cierpiał i został ukoronowany? Co mówi biedak, który zaczął opływać w bogactwa? Albo pokorny, którego ustrzeżono od pogardy i wykorzystania?…
Ci śpiewający chwałę i bohaterowie błogosławieństw – to ludzie ci sami.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.