Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem synem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie Pan: „Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego!”
Nieustannie odnajduję w tym wyznaniu Amosa jakąś dziecięcą radość. W kategoriach ludzkich, by stać się kimś, trzeba piąć się po szczeblach kariery. A Bóg tak po prostu powołuje. Wcale nie tych najlepiej przygotowanych.
Bo w przeciwieństwie do ludzkich układów, w których objęcie jakiegoś stanowiska powinno łączyć się z przygotowaniem do wypełniania związanych z nim zadań, tu przygotowania nie trzeba. Wystarczy powiedzieć Bogu „tak”, wystarczy wiernie przekazywać, co mówi.
Tak, Bóg nieraz „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych, głodnych syci dobrami, a bogaczy z niczym odprawia”. Dla Niego nasze „lepszy”, „gorszy” niewiele znaczą. On widzi inaczej.
Dodaj swój komentarz »