Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Bóg wie czego potrzebuję. Zanim jeszcze Go poproszę. Czy jednak znaczy to, że nie mam Bogu o tym mówić? Mam milczeć o tym co tak bardzo leży mi na sercu?
Nie wiem. Być może chodzi o to, by nie próbować oczarowywać Boga słowami. Bo nie słowa się liczą, a serce ufające Bogu. Pewnie dlatego tylko jedna z próśb modlitwy Ojcze nasz, której Jezus uczy, dotyczy ludzkich potrzeb: dawaj nam chleba powszedniego. Reszta to wielbienie Boga: niech wszyscy traktują Cię jako Świętego, niech ludzie uznają w Tobie swego Władcę, niech zawsze wszyscy pełnią Twoją wolę. A potem, po tej prośbie o chleb, też zresztą będącej wielbieniem Boga, bo pokazujemy, że Go potrzebujemy, dwie kolejne w których uznajemy swoją od Boga zależność: prośba o przebaczenie i prośba o nie wystawianie na próbę przez dopuszczenie pokus…
Niedługo potem w kontekście troski o dobra materialne, Jezus powie coś podobnego: „Starajcie się naprzód o królestwo i jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”. W modlitwie trzeba chyba po prostu mieć inne priorytety. Jak to zrobić, gdy mam takie palące potrzeby i tak bardzo chcę, żeby Bóg moje prośby spełnił? Nie wiem, nie mam na to dobrej recepty. Ciągle uczę się Boga, ciągle uczę się mówić Mu „tak”. Choć wolałbym, żeby było po mojemu.
Rachunek sumienia