Sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali Łk 24
Uczniowie śpiesznie podążający do Emaus chętnie otwarli swe serca przed nieznajomym Wędrowcem, który dołączył do nich w drodze. Opowiedzieli Mu o śmierci krzyżowej swego Nauczyciela. Wyrazili żal i rozczarowanie tym faktem. Bowiem nie tego się spodziewali. Ich oczekiwania wzbudziły jedynie rozgoryczenie, tak wielkie, że nie rozpoznali w Nieznajomym samego Mistrza.
Ja też często nie dostrzegam, że Jezus jest blisko mnie. Nie zauważam, że ogarnia mnie swoją miłującą obecnością w każdej chwili mojego życia. Skupiona na użalaniu się nad własnym losem, wpatrzona w swój ból, nie dokładam starań, by w codziennych sytuacjach odkrywać Jego wolę. Mało we mnie ufności, zbyt wiele zaś oczekiwań. Chcę, by wszystko spełniało się tak, jak sama to sobie wymyślę. Nie szukając Boga, jestem, jak owi uczniowie, którzy nie rozpoznali swego Pana. Z jednej strony liczę na Jego ingerencję, proszę Go o pomoc, deklaruję swoją ufność, z drugiej zaś, gdy przychodzi próba, trudne doświadczenie, spodziewam się konkretnej pomocy, jednak zgodnej z moim wyobrażeniem. Zdarza się, że gdy otrzymuję, nie zauważam tego i wtedy przychodzi rozczarowanie i żal. A Bóg odpowiada zawsze w sposób najlepszy dla mnie, widzi dalej i wie, czego mi potrzeba. W swoim zadufaniu i pewności, że wiem, co dla mnie lepsze, coraz mniej we mnie ufności. Wpatrzona w siebie, nie widzę Jego obecności, Jego wsparcia, Jego miłości.
Czytania mszalne rozważa Aleksandra Kozak
Piotr Kominek
Nie widzę Cię - Wniebowzięci Koncertowo
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.