Czytam pochwałę, jaką Syrach wygłasza wobec Eliasza. Między innymi:  „Za dni swoich nie lękał się żadnego władcy i nikt nie osiągnął nad nim przewagi”.

My tez nie boimy się władców. Mamy przecież demokrację. Co nam zrobią?

Ej, czyżby? No, może nie boimy się prezydentów, premierów czy ministrów. Ważniaków z policji też nie, bo niby czemu mieliby się nami interesować. Ale już taki szef w pracy, to co innego. Po co zwracać mu uwagę, że kogoś krzywdzi? E, nie. Nie ma co się narażać. Zresztą, czemu zaraz krzywdzi? Czy mu nie wolno? Czy nie ma prawa? Czy przypadkiem nie namaścił go na te stanowisko sam Bóg? No przecież gdyby wola Boża była inna, to by szefem nie został, prawda?

Daleko nam do Eliasza. I chyba nie tyko dlatego, że nie otrzymaliśmy od Boga tylu łask...

Modlitwa

Jezu, który miałeś odwagę sprzeciwić się wielkim ze swojego otoczenia: dodawaj mi odwagi, bym nie godził się i nie przymykał oczu na krzywdy, jakie wielcy czynią maluczkim. Nie mogę mówić, że to nie moja sprawa. To moja sprawa, bo przecież każdy człowiek to mój bliźni...