Podobno teraz modne (i mądre) jest nie tyle być na diecie, co zmienić nawyki żywieniowe (nazywa się to pewnie jakimś adekwatnym, chwytliwym terminem, niestety nie wiem jakim). Może to daleka analogia, ale ta zasada przychodzi mi na myśl, gdy czytam o Janie Chrzcicielu w Anion. Przecież nie chodziło w tym wszystkim – w jego życiu na pustyni, nauczaniu, chrztach – o konkretne, ale krótkotrwałe działanie, a raczej o sposób życia.
Wiara w Boga to właśnie wymusza na nas: nową jakość życia. Wymusza nie w sensie przymusu, ale jakiegoś przeorania rozumu, świadomości, serca, od ważkich decyzji aż do codziennych drobiazgów. Wierząc, musimy inaczej: wybierać, kochać, żyć.
Mówi Jan: „Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał”. Kiedy w centrum staje Bóg, zmienia się wszystko.
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.