Jak bardzo utrudzona jestem sama sobą. Swoimi słabościami, nieumiejętnościami. Tym, że tak często nie potrafię kochać i okazać tej miłości Bogu i drugiemu człowiekowi. Czasem po prostu trudno mi wytrzymać samej z sobą.
Może wpływa na to ciężar, który nieustannie dźwigam w swojej pamięci, w swoim sercu.
Zupełnie niepotrzebnie obciążam je pamięcią swoich krzywd, cudzy przewinień, złych słów, raniących gestów.
Jezus o tym wszystkim wie i dzisiaj zaprasza mnie, bym zamieniła swój ciężar egoizmu na Jego trud miłości Boga i bliźniego.
Różnica jest ogromna. Teraz trudzę się sama. Jeśli podejmę Jezusowe zaproszenie, On będzie mi towarzyszył na trudnej drodze miłości.
„Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła.” (Oz 11,1-2).
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.