Uznajemy, Panie, naszą niegodziwość, przewrotność naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Nie odrzucaj nas przez wzgląd na Twoje imię, od czci nie odsądzaj tronu Twojej chwały! Pamiętaj, nie zrywaj przymierza z nami!
Lament proroka. Wołanie o ratunek. Wiara w niepojęte miłosierdzie tego, który Bogiem jest, nie człowiekiem, i nie przychodzi by zatracać. My odeszliśmy, tak, to prawda. Żałujemy. Ale Ty nie odchodź!
Nie, Ty nie odejdziesz. Przecież jesteś wierny. Nawet wobec naszej niewierności. W Tobie pokładamy nadzieję!
Nadzieja mieszająca się z pewnością. Nadzieja zdeterminowana, uparta, pełna ufności. Dziecięca nadzieja, że nie może być inaczej, Bóg nas nie odrzuci. Nie może odrzucić. To niemożliwe! Nawet, gdyby ludzie po tysiąckroć nas się wyrzekli, On jest Bogiem. Nie człowiekiem.
Czasem rodzi się w nas pokusa: wykorzenić zło pośród nas. Wyrwać chwasty. Pozbyć się tych, którzy ranią, którzy krzywdzą, którzy psują nasz wizerunek w świecie. Ale to nie nasza rzecz. To zadanie aniołów, nie ludzi. I przyjdzie na nie czas.
My - kiełki na polu, z których może wyrosnąć zboże lub chwast - mamy razem róść do żniwa. Bóg może odwrócić swój gniew. On jest wierny.
Bogu dzięki.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.