Panie mój, teraz dopiero widzę, że życie w grzechu zawsze wiąże się z fałszywym obrazem Ciebie.
Bo jak tu przestrzegać przykazań, jak iść i kochać drugiego człowieka, gdy nie ma zachwytu Ojcem, który dał przykazania Dekalogu i gdy nie ma miłości do Syna, który dał przykazanie miłości.
Gdy postrzegałam Ciebie jako surowego Ojca, kogoś, kto jedynie sądzi i karze człowieka, kto rozlicza go z jego błędów i słabości, nie docierała do mnie ohyda zła, które popełniałam. Nie zależało mi tak bardzo na więzi z Tobą, by złu i grzechowi powiedzieć „nie”, by nie wchodzić w żadną dyskusję z pokusą. Dopiero gdy odrzuciłam ten zafałszowany przez ojca kłamstwa obraz Ojca dalekiego, pełnego surowości i pozwoliłam ten obraz zmienić, gdy dostrzegłam Twoją nieskończoną czułość wobec mnie, Twoją łagodność, dobroć i tęsknotę za mną – dopiero wtedy zapragnęłam całkowicie zmienić swoje życie – jak Zacheusz.
Na zewnątrz nie zmieniło się wiele: nadal jestem słabym, grzesznym człowiekiem, ale wewnątrz zmieniło się wszystko: nie chcę utracić więzi z Tobą, miłośniku życia. Jeżeli więc coś staje na przeszkodzie pogłębieniu tej relacji, zniszcz to! Pomóż mi wyzbywać się złości, kształtuj i przemieniaj mnie, Panie, na Twój obraz. Uczyń mnie podobną do Ciebie, który wszystkich gorąco kochasz i który jesteś pełen wyrozumiałości dla nas, słabych i biednych ludzi.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.