Czy nie mamy tak czasem? Jakiejś obawy, że nie dam rady, nie wytrzymam, nie zdążę? Że ileś możliwości już przeciekło przez palce, ileś adwentów za mną, jeszcze nie zaczęłam a wokół wszyscy rozpędzeni w biegu? I człowiek zaczyna się mocować z wszystkim naraz, na gwałt szukać postów i nowenn, zalewać niebo potokiem słów. Wewnętrzny przymus bycia blisko Boga, w centrum, natychmiast!
Życie z Bogiem jako budowanie domu na skale odbiega od tego obrazu. Budowanie to coś, co wymaga wysiłku, planowania, kalkulacji, coś, co trwa. Milczeć to także zatrzymać się, dać sobie – i Bogu – czas. Spojrzeć z dystansu na owoce naszych działań, priorytety, cel. Bóg pozwala nam dojrzeć, budowla rośnie cegła po cegle. Nawet jeśli dziś jeszcze nie jesteśmy gotowi – trzeba poczekać, zaufać – bo chrześcijanin to ten, którego „charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał”.
Św. Ignacy Aniocheński: „Lepiej jest milczeć i być, niż mówić i nie być. Dobrze jest uczyć, jeśli ten, kto mówi, działa. Jeden jest Nauczyciel, który rzekł i wszystko się stało, a to, co uczynił w milczeniu, godne jest Jego Ojca. Ten, kto posiadł prawdziwe słowo Jezusa, może słuchać także Jego milczenia, aby stał się doskonały i umiał działać przez swoje słowo i dać się poznać przez swoje milczenie” (List do Kościoła w Efezie, 15,1-2).
Rachunek sumienia: Czy w życiu duchowym nie za bardzo się śpieszę? Czy kolejne stopnie doskonałości nie stają się celem same w sobie? Czy innym nie zazdroszczę?
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.