To jest pewnie największa ludzka słabość: przypisywanie sobie mocy sprawczej.
To prawda, trudzimy się, martwimy, planujemy i realizujemy nasze zamierzenia, ale zapominamy o jednym – to, że nam się powodzi, że nam się udaje i wszystko pięknie się układa, nie jest naszą zasługą. To Boża łaska.
To Pan poskramia moich wrogów i wyzwala z sideł, które na mnie zastawiają. To On dał mi władzę rodzicielską nad dziećmi. To On buduje mój dom.
Bóg nieustannie okazuje mi swoje miłosierdzie i wypełnia w moim życiu swoje obietnice. Tak się dzieje naprawdę. Bóg jest Bogiem wiernym i prawdomównym.
Moim zadaniem jest wzrastać w Nim. Być Jego córką i traktować Go jak Ojca. Mam służyć Mu bez lęku, bo w miłości nie ma lęku. Mam starać się, by moje myśli, słowa i czyny podobały się Najwyższemu.
A wtedy On za mnie wszystkiego dokona – także we mnie. Stworzy we mnie czyste, kochające serce.
Bł. Elżbieta z Dijon: Cóż za radość wierzyć, że Bóg kocha nas do tego stopnia, że w nas mieszka, że jest towarzyszem naszego wygnania, powiernikiem, przyjacielem we wszystkich chwilach!
Rachunek sumienia: Czy staram się przeżywać swoje życie w poczuciu totalnej zależności od Ojca? Czy chcę, by On stworzył we mnie zupełnie nowe myśli i nowe patrzenie na siebie samą, na bliźniego, na świat – pełne miłości i przebaczenia, życzliwości?
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
bispofr
Veni Veni Emmanuel
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.