Czytam dziś znów Pawła, który do Koryntian pisze: „I tak ustanowił Bóg w Kościele naprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają moc czynienia cudów, potem tych, którzy uzdrawiają, którzy wspierają pomocą, którzy rządzą, którzy przemawiają rozmaitymi językami”.
Wielość charyzmatów. Chyba tak się o tym mówi. W Kościele potrzebne są różne posługi, różne działania. By cały mechanizm, całe ciało, dobrze funkcjonowało. Niby to oczywiste. Niby. Bo przysłuchując się dziś postulatom płynącym z różnych środowisk można odnieść wrażenie, że przestaliśmy widzieć, jak piękne jest to bogactwo wielości powołań. I zamiast szukać swojego miejsca, swojego charyzmatu, swojego powołania w Kościele, próbuje się pokazywać palcami, że tamci...
Robić dobrze to, do czego powołał mnie Bóg. To moje miejsce w Kościele. A że niekoniecznie związane z zaszczytami? Bez znaczenia.