Rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić.
Chrystus i mnie może „wskrzesić” – nie tylko na końcu czasów, ale już teraz, w tym ziemskim życiu.
Najpierw jednak musiałbym doświadczyć „umierania”. Umierania dzień po dniu dla tego świata i rodzeniu się dla Boga oddając Mu to co ziemskie, materialne, przemijające, zyskując w zamian to co wieczne...
Tego jednak nie chcę, tego się boję, tego unikam - bo wiąże się to z wysiłkiem, samozaparciem, rezygnacją z drobnych przyjemności i "pocieszeń". Wymaga skończenia z samousprawiedliwianiem, przymykaniem oczu na większe i mniejsze grzechy, słabości, wady, zaniedbania...
Jeśli jednak nie "umieram", to dlaczego się dziwię, że Jezus mnie nie "wskrzesza"?
Bóg karze? Wystarczy, że przestaje chronić. Człowiek już sam się ukarze.
Na Niedzielę Palmową Męki Pańskiej roku C z cyklu "Wyzwania".
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.