Dla mnie bowiem żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk.
Prawda. Po stokroć prawda. Zajmowanie się innymi sprawami niż głoszeniem Ewangelii ma jedynie wartość względną. Służy doczesności. Czyli temu, co i tak nieuchronnie się skończy. No, może jeszcze dawanie nowego życia ma sens, bo też tworzy dla wieczności. Ale wszystko inne…
Za to w wieczności będzie dokładnie odwrotnie. Nikomu nie trzeba będzie głosić Ewangelii. A po tym, jak zobaczymy Boga twarzą w twarz, także teologia, dziś królowa nauk, na pewno nie będzie już do niczego potrzebna…
Z tej perspektywy umrzeć to zysk. Ale skoro Chrystus chce mnie jeszcze na ziemi….
Mimo wszystko nie mógłbym nikomu ciężko choremu powiedzieć: co się martwisz, przecież idziesz do lepszego świata. Ten świat jest jaki jest, ale jest. Konkretny, namacalny. Wieczność… Wierze, ze będzie szczęśliwa. Ale najpierw trzeba będzie przejść przez bramę śmierci. Nie zgrywam bohatera. Boję się. Spotkania z Bogiem raczej nie, choć przecież wiem, ze jestem grzesznikiem. Ale umierania…
Umrzeć to zysk. Może starość dlatego pełna jest problemów i bólu, bym to zrozumiał?
Panie Boże. Wiesz, że jestem tylko zalęknionym, słabym człowiekiem. Proszę Cię, daj mi dobrą śmierć. Nie tylko ocal mnie od cierpienia, ale przede wszystkim pozwól umrzeć, gdy będę pojednany z Tobą. Przecież widzisz, że się staram…
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.