Zazwyczaj zewsząd słychać głosy o chrześcijańskie świadectwo, o pchanie się ludziom w oczy z własną wiarą, przekonaniami, pobożnymi praktykami – by mogli zobaczyć w nas uczniów Chrystusa i dzięki temu postawili pytanie o Boga samego. Znamy jednak doskonale i takie ostrzeżenie: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli”.
Najprościej powiedzieć, że granica między tymi dwoma postawami – czytelnym świadectwem a szukaniem własnej chwały – przebiega w sercu. Mówić jest jednak prosto, rozeznać – znacznie trudniej.
Łatwo stawać z boku, za filarem, pod pozorem „nie pchania się na piedestał”. Łatwo nie nawiązywać bliższych relacji z ludźmi, żeby „Pana Jezusa sobą nie zasłaniać”. Łatwo zrezygnować z pewnych tradycji, uznając je za pustą wydmuszkę. Znacznie trudniej tradycję napełnić treścią, z bliźnich uczynić najbliższych, głośno krzyczeć o zmiłowanie – jeśli trzeba, nawet z pierwszej ławki.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.