Widzieli cuda w krainie Chama. Przeszli suchą stopą po dnie Morza Czerwonego. Za dnia prowadził ich obłok, w nocy jak słup ognia rozświetlający ciemności. To wszystko nie wystarczyło? Potrzebne było czterdzieści dni nieobecności Mojżesza i jego późniejsze zajęcia. Przy arce, drążkach, zasłonach, przebłagalni. Przy urządzaniu tego, co podczas wędrówki po surowej pustyni wydawało się zbędne a czasem wręcz uciążliwe. Nie było spraw ważniejszych?
A może Pan Bóg zmęczył się (jak po sześciu dniach stworzenia) cudami i nadzwyczajnością? Może chciał ukryć się, zostawiając miejsce na zwyczajność. I na wiarę. Może dlatego zostawił znaki, by Jego objawioną cudownie obecnością człowiek nie czuł się zniewolony i przymuszony, mając równocześnie pewność, że Bóg jest pośrodku swego ludu.
Bóg ukryty. Jezus działający w ukryciu. Duch niewidoczny w działaniu. A my, jak ojciec rodziny, wydobywamy ze skarbca rzeczy stare i nowe, dostojne krzyże, zabytkowe kielichy, archaiczne dla współczesnych stroje, kłaniamy się i klękamy, całujemy relikwiarze… Słysząc od czasu do czasu zawsze to samo pytanie. Po co to wszystko? Nie wystarczy w duchu i prawdzie, Krew Baranka i ożywcze tchnienie? Nie wystarczy Słowo i raz na zawsze złożona ofiara?
Widocznie nie wystarczy. Skoro Mojżeszowi nakazał zbudować przybytek, a nam zanurzać się w wodzie, brać chleb, namaszczać olejem. By On mógł pozostać w ukryciu a my mieli pewność, że jest pośród swego ludu. I by zostawić miejsce na wiarę, zadziwienie, wolność. Bo bez nich nie ma miłości.
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.