Z bogactwa treści czytanej dziś Ewangelii moją uwagę przykuwa zwłaszcza jej pierwsze zdanie: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym”. No właśnie...
Ze smutkiem patrzę na tych wielu, którzy zdają się zapominać o Bogu; którzy obrażają się na Niego, stawiają Mu warunki. Te słowa przypominają mi jednak, że nie powinienem ich osadzać. Tak, otrzymali łaskę wiary na chrzcie świętym. Ale ile poza tym? Nie wiem. Zdaję sobie za to sprawę, że sam otrzymałem wiele. Przede wszystkim dodarła do mnie ta właśnie obietnica, że Bóg mnie wskrzesi w dniu ostatecznym. To nie żadna wielka zasługa, że jestem wierzący. Po prostu świadom nieuchronności śmierci trzymam się nadziei. Trzymam się Jedynego, który może mi dać życie wieczne...
Dobrze mieć taką nadzieję. Znacznie lepiej, niż żyć w cieniu nieubłaganej śmieci. Moja zasługa, że wierzę? Nie, wielkie obdarowanie. Jestem szczęściarzem....
Dodaj swój komentarz »