Od wielu lat chodzi za mną to pytanie. A wraz z nim obrazy z trzech lat publicznej działalności. Te chwile, gdy Jezus wskazywał palcem mówiąc „pójdź za Mną”. I te, gdy przychodzili sami, z własnymi planami i projektami, i odchodzili później zasmuceni. Jak bogaty młodzieniec, przestraszony wizją braku miejsca do złożenia głowy, czy chcący przedtem pożegnać swoich.
Boża logika. „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”.
Nabór czy wybór? Przy czym nie chodzi tylko o seminaria czy nowicjaty. Także o grupy duszpasterskie. Ministrantów, lektorów, akolitów, katechistów, asystę, pełniących posługę miłosierdzia, zespół ewangelizacyjny, animatorów w oratorium…
Potrzeba odwagi wiary dla duszpasterzy i liderów. By nie lękali się iść i powiedzieć „ty”. Potrzeba odwagi wiary dla powołanych. By, gdy los padnie, nie lękali się dołączyć do grona apostołów. Bo „nikt nie ma większej miłości…”
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Dodaj swój komentarz »