Jedenaście zdań. Tyle tylko liczy Ewangelia tej niedzieli. A jej treść wciąga i ogarnia jak nurt rzeki. Miłość do Chrystusa wyraża się w zachowywaniu Jego nauki – czytam. Nie w jej poprawianiu – dodaję. Bo kto nie zachowuje tej nauki nie może powiedzieć, że Chrystusa kocha.
I dalej o tym mieszkaniu, które Ojciec razem z Chrystusem budują w tym, który Chrystusa miłuje . Odkrycie: to nie ja buduję w sercu dom dla Boga, to On go sobie buduje, o ile mówię Mu „tak”.
A potem jeszcze o obietnicy Parakleta, Pocieszyciela, Orędownika, Adwokata. Który nie tylko stanie przy nas, gdy nam trudno, ale przypomina naukę Jezusa... Nie jakąś nową, dając nowe objawienia; raczej przypominając niezmienną Ewangelię. Gwarancja stabilności. I tego, że nauczanie Kościoła się nie zmieni; że mogą pojawić się błędy, fałszywe nauki, ale orędzie Chrystusa pozostanie takie samo....
Ale za serce najbardziej chwyta ta ostatnia z obietnic Jezusa: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję”. Bo prawda taka, że boję się. Tej wojny za granicą naszego kraju, tych trudności gospodarczych, jakie na nas spadają, tych nacisków świata na to, byśmy wspierali niemoralność i słuchali współczesnych guru. A ta obietnica w przedziwny sposób sprawia, że się uspokajam. Tak, mamy możnego Obrońcę. Nawet jeśli na te ziemi wszystko stracę, mam dom w niebie.
Dodaj swój komentarz »