Jeśli nie będę bardziej sprawiedliwy niż uczeni w Piśmie i faryzeusze, nie wejdę do królestwa niebieskiego…. Czy ja, słaby człowiek, mam w ogóle jakąś szansę?
Nie tylko mam nie zabijać. Mam porzucić gniew i zamknąć usta, gdy cisną się na nie wyzwiska. Zanim przyjdę do Boga mam najpierw pojednać się z braćmi. Jak te wskazania wypełnić? Przecież choć chcę się opanować, czasami nerwy puszczają. Już tylko piekło? A do tego jeszcze to Ezechielowe wskazanie, że nie jest ważne jakim byłem, ale jakim jestem teraz. No właśnie. Czy obraz siebie samego, który nosze w swoim sercu jest jeszcze prawdziwy? A może to tylko dalekie echo mojej dobrej przeszłości?
A jednak mam nadzieję. Bo Bóg jest dobry. Jeśli chcę iść za jego wskazaniami, wszystko będzie dobrze. Jak będzie trzeba, przebaczy mi. Ale na pewno powinienem się strzec postawy faryzeusza. Takiego przekonania, że jeśli kiedyś byłem w porządku, to już do końca życia wybaczone mi zostanie każde świństwo. Takiej postawy, która każe mi się zastanawiać jak w razie potrzeby ominąć Boże prawo, by nominalnie wszystko jeszcze było z nim zgodne.
Moja sprawiedliwość musi być większa. Boże prawo musi się dla mnie stać zasadą którą rozumiem, zasadą wyrytą w moim sercu…
Pytania do rachunku sumienia
Drogowskazy Jana Pawła II
Za cenę Krzyża sprawiającego odkupienie w mocy całej paschalnej tajemnicy Jezusa Chrystusa przychodzi Duch Święty, ażeby od dnia Pięćdziesiątnicy pozostać z Apostołami, pozostać z Kościołem i w Kościele, a poprzez Kościół - w świecie. W ten sposób urzeczywistnia się definitywnie ów nowy początek udzielania się Trójjedynego Boga w Duchu Świętym za sprawą Jezusa Chrystusa - Odkupiciela człowieka i świata. (Dominum et vivificantem, 14).
Przeczytaj komentarze | 4 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
2-przeszłość umarła
3-zaczełam z nią walkę ;)
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.