Wczoraj w Słowie Bożym mocno wybrzmiało, że myśli Boga nie są myślami ludzkimi ani ludzkie drogi Bożymi drogami (por. Iz 55,8). Dlatego nie wiem, czy dobrze rozumiem tę zależność: „kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma” (Łk 8,18)
Człowiekowi od grzechu pierworodnego wydaje się, że jest jak Bóg: ma moc sprawiania, że zło staje się dobrem, a dobro złem.
Uważa, że miłością będzie to, co on uzna za miłość: zauroczenie, seks, lęk przed samotnością. Uważa, że wszystko mu wolno i że panuje nad wszystkim. A potem nagle (nagle?) okazuje się, że małżeństwo się rozpada, że jego działanie przynosi ból i rozpacz współmałżonka, dzieci.
Jeśli człowiek nie uczy się od Boga, co to znaczy kochać, wówczas „zabiorą mu to, co wydaje mu się, że ma”.
Kiedy jednak w sercu człowiek ma prawdziwą miłość, wówczas wokół niego będzie coraz więcej miłości, tak że „nadmiar mieć będzie” (por. Mt 13,12a).
„Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (J 14,23).
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.