Nie wiem, jakie są statystyki, ale zaryzykuję tezę, że większość kazań czy innych tekstów nawiązujących do powtórnego przyjścia Chrystusa obraca się wokół wątku: „Uważaj! Sprawdź, czy aby na pewno jesteś na to gotowy, czy nie trzeba jeszcze czegoś naprawić w przyśpieszonym tempie”. Słuchając z Tesaloniczanami wezwania: „Pan zstąpi z nieba” – „wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami” – wychwycimy więc bezbłędnie fałszywy ton…
Tyle tylko, czy na pewno fałszywy? Czy rzeczywiście koniec świata ma nam się kojarzyć w pierwszej kolejności z Wielkim Egzaminem z Życia? Rozliczający nas Bóg, sąd nad światem, konieczność nawrócenia – tak, oczywiście. Jednak zapowiedź „Pan Bóg nadchodzi” może (powinna?) skupiać naszą uwagę nie tyle na tym, co my powinniśmy jeszcze zrobić, ale na tym, kim jest On.
Więc niech nas pocieszają: wolność dla więźniów, przejrzenie dla ślepych, łaska dla uciśnionych.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.