Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Dwa czytania, trzy obrazy.
Najpierw król Achab, któremu Nabot nie chciał sprzedać swojej winnicy. Rozgoryczony i obrażony „położył się na swoim łożu, odwrócił twarz i nic nie jadł”. Ale kiedy Izebel spowodowała, że pod fałszywym pretekstem Nabota ukamienowano „zaraz wstał, aby zejść do winnicy Nabota Jizreelity i wziąć ją w posiadanie”. Słaby, bez kręgosłupa egoista. W tym obrazie mogliby pewnie odnaleźć się ci, którzy uważają, że się im wszystko należy i dąsają się, kiedy jest inaczej. I nie obchodzi ich przy tym, jaką cenę ktoś zapłaci za ich zachcianki.
Drugi obraz to jego żona Achaba, Izebel. Gotowa zrobić wszystko, by przeprowadzić swą sprawę. Nawet zabić dla poprawienia humoru swojego dąsającego męża. Ale nie z miłości przecież, tylko z wyrachowania. Władza jej męża była przecież i jej władzą. W tym obrazie mogliby odnaleźć się ci, którzy dla umocnienia swojej pozycji spełnia każdą, najbardziej nawet niemoralną zachciankę swojego przełożonego.
Trzeci obraz to ideał stawiany przez Jezusa. Człowieka, który w obliczu zła gotów jest raczej stracić - nadstawić drugi policzek, oddać płaszcz, niepotrzebnie się nachodzić - niż przyczynić się do eskalacji konfliktu. Niezaradne popychadło? Ale z powodu swej prawości wielki przed Bogiem.
Pytanie nasuwa się samo: w którym obrazie dostrzegam najwięcej z siebie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.