Kiedy nas „zabierają do Egiptu” wspominanie „wielkich cudów, które Pan Bóg zdziałał” może okazać się zajęciem karkołomnym. I dobrze. Bo pewnie nic tak nie uczy pokory jak zginanie karku wtedy, kiedy radzi byśmy się wywyższyć z powodu spływających na nas błogosławieństw.
Być skutecznym chrześcijaninem nie oznacza trwać w pysze, w przekonaniu o własnej duchowej zaradności, szczególnym miejscu w oczach Boga. Nie. Skuteczność to owoc, który przynosi zdanie się na czyjąś łaskę. Współbraci, wrogów, nadzorców, a choćby i samego faraona. Zawsze zaś, u podstaw i ostatecznie, na łaskę panującego nad tym wszystkim Boga.
Dodaj swój komentarz »