Prostota chrześcijańskiego spojrzenia niewiele ma wspólnego z naiwnością. Czyż nie tego jednak czasem się boimy – żeby nas nie wykorzystano, żebyśmy się okazali odpowiednio kompetentni, przydatni światu? Zaradność staje się celem sama dla siebie – wierzymy Bogu, ale szukamy oparcia we własnej modlitwie, marzymy o u-bóstwie, ale szukamy towarzystwa ludzi (duchowego) sukcesu (nawet jeśli oznacza on tutaj jakieś zaobserwowane u innych bycie „blisko” Boga). Tak łatwo się pomylić!
Czy jednak Jezus zachce nam Siebie objawić? I czy zależy to od naszej gotowości (tak przyjęliśmy sądzić), czy od Jego woli? Jak oprzeć się właśnie na niej, nie uciekać w „dawanie Bogu przestrzeni”, „znajdywanie czasu” na modlitwę i bycie z Nim.
On tu jest. W tej przestrzeni. W tym czasie. Dla nas.
Z Konstytucji Dei Verbum
Ekonomia więc chrześcijańska, jako nowe i ostateczne przymierze, nigdy nie ustanie i nie należy się już spodziewać żadnego nowego objawienia publicznego przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego Jezusa Chrystusa (por. 1 Tm 6,14 i Tyt 2,13) (KO 4).
Przeczytaj komentarze | 2 | Dodaj swój komentarz »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >