Jak z przedziwnego automatu: głusi – usłyszą, oczy niewidomych – będą widziały, ogród – za bór będzie uznany. Każda potrzeba, niedosyt, brak – zyskują swoją odpowiedź, akuratną, trafiającą w punkt. To trochę tak, jak przepytywanie Boga: chcemy Go zagiąć, przyłapać na nieścisłości – ale się nie da. Zawsze wie, co trzeba zrobić, jest krok przed nami.
Pyta: „Wierzycie, że mogę wam to uczynić?”. Trudno powiedzieć, jak głęboka, trwała, doświadczona jest ta nasza wiara. Ale co mamy do stracenia? Widzieć w Jezusie spełnienie wszystkich dobrych obietnic, cały swój – i swoich – los złożyć w Jego ręce: czy to potrafię?
Jeśli postrzegam siebie jako pytanie, gmatwaninę, ciemność – czy w Bogu dostrzegam odpowiedź, rozwiązanie, światło?
Z Konstytucji Dei Verbum
W Piśmie świętym więc objawia się - przy stałym zachowaniu Bożej prawdy i świętości - przedziwne "zniżanie się" wiecznej Mądrości, "byśmy uczyli się o niewysłowionej dobroci Boga i o tym, jak bardzo dostosował się On w mowie, okazując przezorność i troskliwość względem naszej natury" (KO 13)
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Dodaj swój komentarz »