Jest jakiś paradoks w tym, co pisze św. Jan. Najpierw, że oszukuje siebie ten, kto mówi że nie ma grzechu. Potem wezwanie, byśmy nie grzeszyli. Paradoks. No bo co zrobić, gdy uda nam się to wezwanie zrealizować? Można nas będzie nazwać ludźmi którzy się oszukują?
Życie chrześcijan jest takim paradoksem. Ciągłym staraniem się, by być lepszym, a jednocześnie życiem ze świadomością, że ciągle jest się grzesznikiem. Oby w poważnych sprawach tylko w czasie przeszłym, ale przecież i w teraźniejszym, nie pod każdym względem doskonałym. Bo nie jesteśmy idealni: dążymy do ideału. Do tego, by być jak Bóg, który – jak napisał św. Jan – jest światłością, w której nie ma żadnej ciemności...
No właśnie. W Bogu nie ma żadnej ciemności, żadnego zła. Gdy przychodzą myśli, że mógłby chcieć nas potępić albo że drobiazgi urastają w Jego oczach do największej rangi... Albo gdy przychodzi myśl, że bawi Go nasze cierpienie... Tak, możemy te myśli odrzucić jako szatańskie pokusy. W Bogu nie ma najmniejszego zła...
Dodaj swój komentarz »