Dziś święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Prócz Ewangelii do wyboru dwa czytania. W tym drugim, z listu do Rzymian, wskazania, jak ma żyć chrześcijanin. Że ma kochać bez obłudy, że ma być gościnny... Parę innych jeszcze i to wskazanie:
Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.
No racja: jeśli kochamy tylko tych, którzy nas kochają, czym różnimy się od porządnych niechrześcijan?
Robię w głowie krótki przegląd tych, którzy mnie, no, może nie tyle zaraz prześladują, ile źle o mnie myślą, źle mówią. Niekoniecznie osobiście zresztą, głównie dostaje mi się przecież jako anonimowemu członkowi znienawidzonej wspólnoty Kościoła. Żeby im nie złorzeczyć – wiadomo. Tak tylko mnoży się w świecie zło. Ale gdyby odważyć się im błogosławić? W sumie jest za co. Przecież mój stosunek do ich to ważny wskaźnik, ile warte jest moje chrześcijaństwo.
Z nauczania Jana Pawła II
Stanowczy nakaz sumienia zabrania chrześcijanom, podobnie jak wszystkim ludziom dobrej woli, formalnego współudziału w praktykach, które zostały co prawda dopuszczone przez prawodawstwo państwowe, ale są sprzeczne z Prawem Bożym. Z moralnego punktu widzenia nigdy nie wolno formalnie współdziałać w czynieniu zła. Takie współdziałanie ma miejsce wówczas, gdy dokonany czyn — już to z samej swej natury, już to ze względu na określony kontekst kształtujących go okoliczności — ma charakter bezpośredniego uczestnictwa w działaniu przeciwko niewinnemu życiu ludzkiemu albo też wyraża poparcie dla niemoralnej intencji głównego sprawcy. Takiego współdziałania nie można nigdy usprawiedliwić ani powołując się na zasadę poszanowania wolności drugiego człowieka, ani też wykorzystując fakt, że prawo cywilne je przewiduje i nakazuje: za czyny dokonywane osobiście przez każdego istnieje bowiem odpowiedzialność moralna, od której nikt nie może się uchylić i z której będzie sądzony przez samego Boga (Evangelium vitae 74)
… lecz współweseli się z prawdą. W dobie mieszania pojęć warto powiedzieć: sprawdzam.
Dodaj swój komentarz »