Rozstanie Elizeusza z mistrzem i nauczycielem. Moment, w którym trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie i innych. Już nie ma człowieka, którego można by zapytać, posłuchać. Teraz on ma być tym, którego pytają.
Prośba o dwie części ducha Eliasza przypomina prośbę Salomona o dar mądrości. I zostaje wysłuchana. Elizeusz zabiera jej znak – płaszcz swojego mistrza. I… zawodzi się. Uderzenie płaszczem w rzekę „nie działa”.
Kościół daje nam rzeczy, z którymi związane jest błogosławieństwo. Daje nam ludzi, którzy pomagają iść do Boga. Wszystko to jest ważne i cenne… Ale sam medalik „nie działa”, tak jak nie „zadziałał” płaszcz Eliasza. Nie „zadziała” również odwołanie się do człowieka czy pamięci o nim. Trzeba Kogoś więcej.
Trzeba było, by Elizeusz uświadomił sobie, że jest Bóg i to On działa. On jest jego przewodnikiem i ratunkiem nawet wtedy, gdy wszystko zostanie mu odebrane. Każda rzecz i każde ludzkie oparcie.
Czasem trzeba zawodu, by doświadczyć, że nigdy nie jestem sama. Zawsze jest ze mną Ojciec.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.