Jezus wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby. [Mt 8,17]
Oczyszczanie ludzkiego serca i myśli z grzechu wiąże się z cierpieniem. Czasem nie doświadczam tego cierpienia bezpośrednio, ale dostrzegam je w życiu innych, w historii ich życia. Czy to oznacza, że moje życie jest łatwiejsze? Niby tak, bo nie cierpię osobiście, ale dostrzegając ból innych, współcierpię przecież z nimi.
Dlatego cierpienie Jezusa jest tak ogromne i niezmierne. On wziął na siebie słabości i choroby wszystkich ludzi i przez to doświadczył każdego cierpienia, z jakim się wiązało życie danego człowieka. Moje też.
Co to jednak dla mnie znaczy? Czy wierzę w to, że w każdym moim cierpieniu On współcierpi obok? Czy wierzę w to, że On chce, bym był oczyszczony i czeka na moją wiarę, na to, bym upadł Mu do nóg i o to oczyszczenie poprosił?
Jezus nie brzydzi się mnie, nawet gdy jestem zanurzony w grzechu po uszy. Jeśli upadnę przed Nim, jeśli będzie we mnie zgoda na to, by mnie oczyścił – zrobi to: dotknie mnie, wypowie Słowo – i stanę się czysty.
Czy jednak ja tego chcę? Czy jest we mnie wiara trędowatego?
Przeczytaj komentarze | 3 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.