Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia
Zima. Z półtorej godziny przecierania szlaku. Z nadzieją, że dalej będzie już lepiej. Ale gdy dochodzimy do grzbietu okazuje się, że nic z tego. Że trzeba by dalej przecierać. Droga jednak jeszcze daleka, pora nie za wczesna, a śniegu wyżej niż po kolana. A więc powrót. Gdy jesteśmy już nisko zapada noc. Świat, który dotąd wydawał się tak urokliwy i przyjazny, staje się tajemniczy, zimny, nieprzystępny i straszny. Oczy trudnych do rozpoznania w mroku zwierząt przemykające lasem robią nieprzyjemne wrażenie. Sarenka? A może wilk?
W nocy wszędzie zdaje się czaić jakieś zło. W świetle dnia raźniej człowiekowi na duszy. Jeśli Jezus mówi dziś, że jest światłem świata, to czuję kim jest. Tym, który w niepewność, obawy czy nawet lęk wprowadza pokój i radość. Który pozwala patrzyć na rzeczywistość bez irracjonalnych lęków.
Jedno mnie jeszcze zastanawia... Czemu Jezus mówi, że kto idzie za Nim będzie miał nie tyle światło, co światło życia? Przeczuwam, że jest światłem, które daje życie.... Życie. Nie wegetacja w mroku. Ale życie w pełnym słońcu, w Jego blasku. Życie, które nigdy się nie kończy....
Rachunek sumienia
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.