Matka siedmiu braci machabejskich – męczenników, którzy Boże prawa postawili wyżej niż rozkazy króla – „każdego z nich upominała w ojczystym języku”. Król z przypowieści mówi do złego sługi: „Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał”.
Znać kogoś tak dobrze, żeby umieć do niego przemówić w chwili próby. Rozumieć jego wewnętrzny język, poruszenia serca. Znać kogoś tak dobrze, by wiedzieć, jaki jest naprawdę – czego pragnie, czego żąda, co mamy uczynić. W naszej relacji z Bogiem te dwie rzeczy są pewnie równie ważne – to, że On zna nas i to, że my możemy poznać Jego. Odkrywa się przed nami, ale i my odkrywamy się przed Nim.
Dane nam są dzisiaj trudne Boże słowa – surowe, mówiące o śmierci, cierpieniu i sądzie: król z przypowieści, każący ściąć przeciwników w swojej obecności; Jezus, który po wygłoszeniu przypowieści odwraca się i odchodzi; historia matki, która musi patrzeć na śmierć dzieci. Ta rzeczywistość nas przerasta, jest większa niż my sami – nasza praca, egzaminy, rachunki, choroby, to wszystko, co zaprząta dziś naszą uwagę... A Bóg mówi do nas, nie przestaje.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.