Chrześcijaństwo odliczane tylko rytmem niedziel i świąt powszednieje, a z czasem nawet przyobleka się w rutynę. Więdnie, traci swój misyjny dynamizm, bardziej przypominając skansen niż rwący potok.
Apele by zejść z kanapy i wyruszyć w drogę nie zawsze odnoszą skutek. Owce co prawda słuchają, ale nie słyszą, lgnąc do wygodnego leża. Boć to i ciepło, i wygodnie.
Dlatego kanapa od czasu do czasu doznaje wstrząsu, zrzucając z siebie rozleniwionych. Nie wiemy, czy tak akurat było w młodej wspólnocie. Wszelako i dla niej wstrząs, jakim było prześladowanie, okazał się potrzebnym. Gdyby nie śmierć Szczepana ze wszystkimi jej konsekwencjami być może dobra nowina o Zmartwychwstałym długo by musiała czekać z dotarciem do Fenicji, Antiochii i na Cypr.
Wędrówka pozwoliła dojrzeć. Z uczniów stali się christianoi – należącymi do Chrystusa. Takimi zobaczyli ich i nazwali mieszkańcy Antiochii.
Rusz się! Nie czekaj aż Pan sam potrząśnie kanapą.
Dodaj swój komentarz »