Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Przybity do krzyża. Czyli złożony niemocą, chorobą, z ograniczoną do minimum możliwością działania, niemal całkowicie zdany na innych. Tak rozumiemy przybicie do krzyża i w dużej mierze mamy rację. Chociaż nie jest to krzyż najbardziej bolesny.
Przybity do krzyża. Czyli Ojciec, odcinający gałęzie nie przynoszące owoców, oczyszczający owoc przynoszące. Jakby ktoś dokonywał amputacji bez znieczulenia. Taki krzew płacze. Widziałem litry soku, wypływającego z przyciętych gałęzi winogron. W znaczeniu fizycznym to ból jednorazowy i być może nie tak silny, jak ten ciągły. Ale jest także ból duchowy. Gdy odciąć trzeba coś, co cieszyło, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić i w pewnym sensie pokochać. Czyż nie mówiliśmy z odrobiną czułości o jednej czy drugiej swojej wadzie? Pozbyć się tych wszystkich protez, dających wrażenie, że chodzi się lepiej, szybciej, sprawniej, wywołujących u obserwatorów wrażenie, że jesteśmy tacy oryginalni, ekscentryczni, ekstrawaganccy. To musi boleć i wyciskać łzy.
Tajemnicą pozostaje dlaczego musi boleć i dlaczego musi wyciskać łzy…
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
Przeczytaj komentarze | 2 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Z medycznego punktu widzenia, ludzka łza spełnia nie tylko funkcję oczyszczania, nawilżania spojówki lecz stanowi swoisty "wentyl", który zaraz po wątrobie i nerkach spełnia rolę wydalniczą nagromadzonych w organiźmie, toksyn.
Nie będę odkrywcza, jeśli określę ból jako metodę przełamywania naszego potencjału dumy, pewności siebie i nierzadko "wszechwiedzy". Tylko ból potrafi sprowadzić nas na ziemię, uczynić poddanymi Jego wszechmocy, uzmysłowić Jego potęgę a znikomość własnego istnienia. "Protezy, ekscentryczność", teatr orginalności jest tego żywym przykładem. Chcemy istnieć, szukamy poklasku i akceptacji środowiska, w którym żyjemy. Umiejętnie dobieramy środki by mistyfikacja, którą tworzymy schlebiała naszej próżności często połączonej z zaspokajaniem oczekiwań otoczenia. Tymczasem Stwórca ma odmienne od naszego, "postrzeganie". To On a nie my winien nadawać ton naszemu życiu. Po ludzku domniemuję, że nie ma na nasze ego, "lepszego bata". Toteż dopuszcza ból i łzy jako środki temu zaradcze.
Nie rozumiem tylko jednego; dlaczego Pan Bóg pozwolił by istoty z gatunku odmiennego aniżeli " homo sapiens" odczuwały ból w sposób do niego podobny. Przecież..., one nie myślą, one nie grzeszą.
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.