Miłujesz wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś (...) Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jakby się zachowało to, czego byś nie wezwał?
To słowa, do których trzeba powracać. Miłujesz wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz... Ilu ludzi brzydzi się samym sobą? Ilu nie jest w stanie sobie przebaczyć? Ilu uważa siebie za przegranych, nawet nie próbując wstać, za odrzuconych bez jakichkolwiek szans? Czasem przyznają się do tego przed sobą, czasem tylko ich życie o tym mówi. Każdą chwilą, każdą decyzją krzyczą: nie warto! Nie warto żyć, nie warto podejmować wysiłku, ze mnie nic już nie będzie...
Czasem u podstaw leżą trudne doświadczenia. Czasem - złe decyzje, które pogruchotały ich życie. Zwykle gdzieś padły zabijające słowa. Ktoś ich przekreślił. Ktoś odrzucił. Ktoś powiedział, że dla niego nie istnieją.
Bóg nikogo nie przekreśla. Od nikogo się nie odwraca. Nie tylko nikim się nie brzydzi. Nadal pragnie, byśmy żyli. Nadal nas wzywa. Nadal widzi dla nas miejsce, perspektywę, sens i cel. Nadal ma dla nas zadania do wypełnienia. Dobre czyny, które przygotował, byśmy je pełnili.
Zacheuszu, dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Dziś potrzebuję Ciebie. Właśnie Ciebie, spośród całego tłumu, który nas otacza, wybrałem.
Jesteś przecież synem Abrahama. Twój grzech, choćby największy, cię nie określa. Jesteś większy niż on.
Zawsze.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.