Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie.
Święty Paweł wydaje się wręcz błagać - zaklinać czytelników swojego listu. Tak ważne jest dla niego, by zachowywali jedność. Nie udawaną i nie pozorną. Jedność, która powstaje, gdy wiemy że wszyscy dążymy w tym samym kierunku, że kieruje nami ta sama miłość, to samo pragnienie. Jedność i bliskość przyjaciół, bo przyjaźń to patrzenie w jednym kierunku.
Jedność, której nie łamią spory, choćby najostrzejsze (mamy przecież mieć tę samą miłość i wspólnego ducha, nie identyczne pomysły). Możemy się różnić. To dobrze, jeśli się różnimy. Spór zaczyna niszczyć dopiero, gdy zaczyna w nim chodzić o własne interesy. O to by mieć więcej - władzy, godności. O to, by być lepszym od innych - lub przynajmniej nim się czuć. By okraść innych z ich godności, przyznając ją sobie.
Oceniajcie jedni drugich za wyżej stojących od siebie. To lekarstwo, które bywa źle rozumiane. Święty Paweł nie mówi: sztucznie, na siłę i obłudnie poniżajcie siebie, by marność innych (przecież wszyscy muszą ją zobaczyć!) okazywała się mimo wszystko lepsza. I tak wszyscy będą wiedzieli, że to "pokorny" teatrzyk na użytek publiki... Raczej dostrzegajcie swoją wartość, ale jeszcze większą wartość drugiego. Starajcie się w każdym zobaczyć dobro. Jeśli nie wiecie, jak interpretować czyjeś czyny i słowa, interpretujcie je na korzyść drugiego. I ze strony każdego oczekujcie dobra, nie zła. Co ważne: wzajemnie.
Wtedy każdy - nawet najostrzejszy spór - da się rozbroić.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.