Wieczność zmienia perspektywę. Pilne sprawy okazują się nie takie istotne, relacje – zbyt powierzchowne, a nasza sprawiedliwość… Cóż, naszej sprawiedliwości wiele brakuje, bo już nie wystarcza być nie-gorszym-niż-inni. Zresztą może i dobrze, że taka perspektywa istnieje, że samo życie (czyjeś odejście, cierpienie, wysłuchana Ewangelia) każe pytać o sens tego, co robimy, podkreśla wagę naszych wyborów.
Codzienność o wiecznym znaczeniu. My sami – o znaczeniu większym niżby się wydawało. Tak jak to hebrajskie dziecko, wyłowione z wody, ocalone fortelem, o powikłanym życiorysie. Dziecko, wobec którego Bóg ma własne plany.
Wezwani do nawrócenia. Przynagleni, by nie rezygnować z siebie zbyt łatwo. By przylgnąć do Tego, który jest wieczny, da oparcie, uczyni cuda.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.