«To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości»
Te słowa Saula, wypowiedziane do Dawida, wymagają komentarza. Dawid był najmłodszym z braci. Nie był żołnierzem, był pasterzem. Na polu bitwy pojawił się tylko dlatego, że za Saulem poszło jego trzech braci, a jego tego dnia wysłał ojciec, by zaniósł im jedzenie i zabrał do domu ich żołd. I oto chłopiec staje przed królem i mówi: chcę walczyć z tym, którego wszyscy się boją. Absurd. W dodatku absurd kosztowny: to nie zawody sportowe, tylko cena zwycięstwa lub klęski całej armii. Cena zwycięstwa lub klęski króla...
W tym kontekście wiara Saula budzi podziw. Bo oto król słyszy od chłopca: zwyciężałem już lwy i niedźwiedzie, zwyciężę i jego. Pan mnie wspomaga. I to jedno zdanie zdaje się przeważyć. Skoro Pan wspomaga to dziecko, to Panu zawierzę mój los. Rzekł więc Saul do Dawida: «Idź, niech Pan będzie z tobą!»
Zawierzyć Bogu tak, by zdecydować się na walkę także tam, gdzie po ludzku nie ma żadnych szans. Zawierzyć Bogu... nie zapominając jednak pomyśleć. To ważne: Dawid wpadł na pomysł, który mógł mu przynieść zwycięstwo. Znalazł broń właściwą dla siebie, dla swojej sytuacji. Nie próbował, w imię zaufania Bogu, walczyć bronią Goliata.
Zaufać Bogu. I nie przestać myśleć. Dwa w jednym.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.