Powód do grzechu – a cóż to w ogóle jest? Czasem jesteśmy gotowi, by wyznawać: bo tak się przyzwyczaiłam, bo to trudne, bo odpłaciłam pięknym za nadobne… To nie jest kwestia tylko rzeczywistości materialnej, ale i wszystkiego, co uznajemy za własne: naszych nawyków, relacji kształtowanych po swojemu, naszych praw.
Odciąć się od tego, co moje, zrezygnować z tego, co mi się należy, co sama uznaję za potrzebne, niezbędne, własne. Tak, potrafimy być zazdrośni nawet o Bożą chwałę, o wysłuchanie swoich modlitw, o obfitość płynącą z naszych dobrych uczynków. Przekonani o własnej skuteczności, zachłanni – nie dostrzegamy, jak bardzo kalekie jest nasze ciało, nasze życie, świat naszych powinności i relacji. Nie służy Bogu – a więc nie służy już nikomu. Marnieje, usycha, ginie.
Dodaj swój komentarz »