Będąc ludem „kalek, ślepców, trędowatych, ciał niemocą naznaczonych”, stajemy w obliczu niebezpieczeństwa pogrążenia się w beznadziei. Jeśli dodać świadomość przemijania, zmierzania ku miejscu, gdzie staniemy się prochem, zbliżamy się do tej cienkiej granicy, za którą zaczyna się rozpacz.
Jedynym ratunkiem, a nawet szansą, podrywającą do drogi łaską, jest nieustanne wpatrywanie się w Niewidzialnego. Tego, który także dziś staje między ślepymi, głuchymi, więźniami własnych słabości i grzechów, nie tylko ogłaszając rok łaski od Pana. Także otwierając oczy i uszy, dźwigając kolana omdlałe. Wiara iż dzieje się to „dziś”, Jego mocą, nie tylko napełnia serce trudną nadzieją. Przede wszystkim daje tę moc, dzięki której jesteśmy w stanie przejść kolejny etap. Być może nie w tempie maratończyka, ale zawsze do przodu.
Dodaj swój komentarz »